DRZAZGI MOJEGO ŻYCIA

Moje zdjęcie
Una ciocca ormai grigia, una bandana pazza al vento, in testa le meraviglie del mondo, nel cuore l’incanto. Senza valige ne soldi le follie della vita rincorre. Dietro le spalle il nulla, luce all’ orizzonte, intorno l’universo.

28.11.2011

W pajęczej sieci


- Czy pani wie, że nitka pajęcza jest mocniejsza od stali? - pytało dziewczę, rozciągając na dłoni gęsto utkaną sieć pajęczyny.
Próbowała wytrzymałość srebrzystej przędzy okupującej ciemny kąt antycznej ruiny i przypatrywała mi się ciekawie.
Obserwując statuę nagiej kobiety w sali muzealnej, dziewczę skonstatowało, iż jest obrzydliwa a obelisk, który wykańczał na dziedzińcu znany rzeźbiarz, bez żadnej wartości.
- Nie wymądrzaj się - rzuciła za nią intelektualna matka, która czujnie śledziła komentarze swej genialnej córki.
Genialna córka zasypywała mnie tysiącami szczegółów z każdej możliwej dziedziny i w ciągu pierwszych 15- tu minut naszej znajomości, miałam przygotowaną długą listę współczesnych autorów, których to powinnam koniecznie przeczytać.
Brakowało mnie w Polsce od trzydziestu lat i łaknęłam wszelkich aktualności. Podobne umysły, na dodatek prosto z kraju, bardzo mnie pociągały. Byliśmy na zorganizowanej wycieczce po Francji, gdzie z powodu jakiegoś zlotu spotkało się tam kilka narodowości. Tłumaczenia francuskie, angielskie, polskie czy inne dokonywało dziewczę, jako że znało biegle kilka języków i musiało być zawsze pierwsze we wszystkim. Ostentacyjne manifestowanie swojej erudycji, było dla niej normalne a surowe spojrzenie ojca wypychało ją zawsze na pierwszy plan.
Obserwowałam ją i było mi jej trochę żal...niby ta ofiara w pajęczej sieci, omotana silniejszymi od stali nitkami, była niezdolna do jakiejkolwiek oporu. Powoli stawała się martwym odzwierciedleniem swoich super pedagogicznych rodziców o ciasnych poglądach moralnych. „Matka, ojciec, dzieci – rodzina”, był to jedyny model komórki społecznej, którą dopuszczali do swojej prowincjonalnej mentalności.
Fakt, że byłam po rozwodzie, nie miałam dzieci z własnego wyboru i tolerowałam wszelkie możliwe kombinacje współżycia między dorosłymi, było dla nich szokiem.
Homoseksualizm oczywiście był dla nich nie do przyjęcia.
Na zapytanie, co mówią sąsiedzi na moją aktualną relację bez ślubu, roześmiałam się ubawiona. Odpowiedziałam, że we Włoszech każdy robi co chce, bo o rozwody trudno a przede wszystkim rujnują finansowo rodzinę. Dodałam też, że moi sąsiedzi grzeszą bardziej ode mnie.
- Jak wyobrażasz sobie twoją starość – zagadnął prowokacyjnie ojciec genialnej córki i jeszcze dwóch innych swych córek, które to w wieku lat 22 miały już po dwa fakultety i żadnego narzeczonego.
Tłumiąc wściekłość, cicho i spokojnie odpowiedziałam, że zbieram troskliwie pastylki by, kiedy moje obrażone i skazane na pieluchy ciało będzie latami umierało w zapomnianym łóżku, móc połknąć je wszystkie na raz i zapić ćwiartką wódki.
Żachnął się ojciec gorąco i powołując na katechizm, surowo skrytykował moją arogancję wobec życia. Zeszłam na kompromis i zgodziłam się ewentualnie na dom starców. Zażartowałam, że moglibyśmy dzielić go razem, z tą jednak różnicą, że mój pobyt będzie finansowany przeze mnie a ich, przez dzieci, jeśli ich nie opuszczą. A opuszczą na pewno, bo nikt nie wytrzyma tej snobistycznej pajęczyny, którą tak obsesyjnie tkali wokół nich.
Słysząc to, genialna córka zagdakała, że za kilka miesięcy ukończy 18 lat i nikt nie będzie miał prawa zabraniać czy narzucać jej czegokolwiek. Ucieknie z kontestowanym przez rodziców chłopakiem, którego dopiero co poznała i który strasznie jej imponował.
Poznałam tego chłopaka i ja, wspaniałego sześciojęzycznego geya o otwartych poglądach i niesamowitej inteligencji. Rozmawialiśmy długo podczas wczorajszej gali a argumenty, które poruszaliśmy, były niezwykle poważne i głębokie. Miał zaledwie 18 lat, uczył się we Francji i oprócz ambitnych projektów na przyszłość umiał też śpiewać, grać na gitarze i organkach. Potrafił także śmiać się szczęśliwie. Intelektualnej matce się nie podobał, bo był brazylijczykiem a to przecież wiadomo jacy oni są! Napomknęła też sucho, że córka jest jej i nie mam prawa się wtrącać.
Miałam ochotę krzyczeć. Przypomniałam jej, co myśli się o Polakach za granicą i że dziewczę będzie skazane na staropanieństwo, jeśli nie nauczy jej, iż piersi służą nie tylko do karmienia.
Patrzyli na mnie sconsternowani a ja zapytałam, czy potrafią się uśmiechać.
Nie potrafili.
Zaproponowałam utrzymywać kontakt w przyszłości, choć głównie chodziło mi o córkę, ten wspaniały kwiat Europy, który z jednej strony mnie fascynował,  z drugiej przerażał.
Przy pożegnaniu, nietolerancyjny ojciec wyznał, iż pomimo dużego podziwu dla mojej przedsiębiorczości, absolutnie nie podziela moich poglądów na życie i bardzo obawia się o mój wpływ na córkę.
- Tylko jej nie zmieniaj - nakazywał zaniepokojony.
- Ona się nie da - odpowiedziałam.
- Da się, jeśli napotka autorytet -  stwierdził lakonicznie.


Autorytet napotyka się u mnie do dziś...wydobywanie ofiar z pajęczej sieci stało się dla mnie intrygującym zajęciem.
                                                                                                                                                                                                                  Daniela Karewicz