Rwie
nieujarzmiony strumień
odwieczną ryczy trwogą.
Stalowymi nitkami
swych pienistych wód
tnie czarną skałę.
Rozgorzały
w kłębiącym się żywiole
toczy w dól rozpasane piekło.
Zapada noc.
Góry nigdy nie śpią
szepczą
mruczą
łkają
życiem dzikim tętnią.