DRZAZGI MOJEGO ŻYCIA

Moje zdjęcie
Una ciocca ormai grigia, una bandana pazza al vento, in testa le meraviglie del mondo, nel cuore l’incanto. Senza valige ne soldi le follie della vita rincorre. Dietro le spalle il nulla, luce all’ orizzonte, intorno l’universo.

3.07.2011

FLESZ 7

- Będziemy zlikwidowani wszyscy! szepcze pewnej nocy Józkowi, z którym dzieli pryczę.
- Marian, trzeba stąd uciekać! Pamiętasz miejsce gdzie możesz się ukrywać?-
-  Tak, twoja wieś Krępa. Około 300 km. stąd, w centrum Polski.-
-  My jesteśmy rodziną prostą, bardzo biedną, ale cię przyjmą. Wiesz, jest nas sześcioro. Najmłodsza ma na imię Jasia, najładniejsza panienka z całej okolicy. Pamiętasz mój partyzancki pseudonim?
- Dąb.
-  Ukradłeś lekarstwa dla ruska? Nie jest już w stanie się podnieść, biedaczek. A i węgrzyn się kończy.-
- Tak, zwinąłem coś tam. Trzymaj też jabłko. Dał mi je Hans, ten oficer co zawsze przymyka oko na moje podkradania. Gdyby nie on...-
-  O, jak pachnie to jabłko. W moim sadzie za domem rosło wiele jabłoni.-
lamentuje Józek
- Przypomina mi jabłko z moich ostatnich urodzin. - wzdycha Marian.
Pożerają to jabłko chowając głowy pod koc. Najsmakowitsze, najwspanialsze jabłko jakie jedli w swoim życiu.
Jakiś głos z żydowskim akcentem przerywany gwałtownym kaszlem, błaga.    
- I mnie! Jeden kęs! I mnie! Proszę!
Skórka, nasiona, mizerny i suchy listek przyczepiony do ogonka, wraz z tym ogonkiem zdrewniałym i twardym zostały pieczołowicie podzielone i schrupane. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz