Nadchodzi wiosna i Marian jest skierowany wraz z innymi więźniami do pracy w polu, w kamieniołomach, do budowy dróg i kolei.
Upływają miesiące i pewien jasny, sierpniowy ranek zapowiada zmiany.
Prowokujący błękit nieba daje tło wyblakłej zieleni pobliskiego lasku. Złote łany falują w tańcu bez muzyki.
Ponury i cierpiący konwój wlecze się zakurzoną drogą zarośniętą zwiędłymi krzakami. Marian zna dobrze trasę terroru, zna dobrze przyzwyczajenia nadzorców, którzy po monotonnych miesiącach zmniejszyli czujność i stali się mniej agresywni niż na początku. Czasami i oni wydają się więźniami.
Szaleńcza idea o ucieczce zawładnęła nim całkowicie od czasu, kiedy wraz z Józkiem ją projektowali.
I może nadszedł moment jej realizacji.
Teraz!
Upływają miesiące i pewien jasny, sierpniowy ranek zapowiada zmiany.
Prowokujący błękit nieba daje tło wyblakłej zieleni pobliskiego lasku. Złote łany falują w tańcu bez muzyki.
Ponury i cierpiący konwój wlecze się zakurzoną drogą zarośniętą zwiędłymi krzakami. Marian zna dobrze trasę terroru, zna dobrze przyzwyczajenia nadzorców, którzy po monotonnych miesiącach zmniejszyli czujność i stali się mniej agresywni niż na początku. Czasami i oni wydają się więźniami.
Szaleńcza idea o ucieczce zawładnęła nim całkowicie od czasu, kiedy wraz z Józkiem ją projektowali.
I może nadszedł moment jej realizacji.
Teraz!
Natychmiast!
Wraz z innymi narzeka na ból brzucha. Dyzenteria jest dość powszechna i kiedy potrzeba, zdejmuje się łańcuchy z przegubów. Nadzorcy decydują się na chwilę postoju. Tam, gdzie żyto jest bujne i wysokie Marian przykuca i oddala się szybko na kolanach, niknąc w oddali. Nie słyszy żadnego pościgu. Kieruje się instynktem, porusza się jak wilk. Dociera do potoku i rzuca się w wodę aby stracić swój trop. Obawia się psów. Tam gdzie jest głęboko, płynie. Po godzinach ucieczki, skonany, zbliża się do czyjejś stodoły i stajni, kradnie jakieś szmaty, worki z juty w których wydziera dziury na ręce i głowę .
W pewnym momencie słyszy szelest. Spostrzega starą kobietę okrytą kwiecistą chustą. Patrzą sobie długo w oczy. Bez pośpiechu baba ściąga z nóg wysokie i wielkie kalosze, ograbia stracha na wróble ze spodni i kasaka - kładzie to wszystko przed Marianem. Zostawia też koszyk z kilkoma jajkami, warzywami i owocami. Odwraca się bez słowa i wspierając się na krzywym kiju oddala się, pozostawiając w redlinach zdeformowane ślady bosych stóp.
Marian przykryty liśćmi śpi cały dzień w rowie daleko od zabudowań. Oczekuje nocy.
W oddali słychać strzały i niebo huczące od samolotów.
Kierując się gwiazdami ustala kierunek trasy i oddala się pośpiesznie. Kluczy po poboczach dróg, biegnie wzdłuż szyn czepiając się często powolnych wagonów towarowych.
Wraz z innymi narzeka na ból brzucha. Dyzenteria jest dość powszechna i kiedy potrzeba, zdejmuje się łańcuchy z przegubów. Nadzorcy decydują się na chwilę postoju. Tam, gdzie żyto jest bujne i wysokie Marian przykuca i oddala się szybko na kolanach, niknąc w oddali. Nie słyszy żadnego pościgu. Kieruje się instynktem, porusza się jak wilk. Dociera do potoku i rzuca się w wodę aby stracić swój trop. Obawia się psów. Tam gdzie jest głęboko, płynie. Po godzinach ucieczki, skonany, zbliża się do czyjejś stodoły i stajni, kradnie jakieś szmaty, worki z juty w których wydziera dziury na ręce i głowę .
W pewnym momencie słyszy szelest. Spostrzega starą kobietę okrytą kwiecistą chustą. Patrzą sobie długo w oczy. Bez pośpiechu baba ściąga z nóg wysokie i wielkie kalosze, ograbia stracha na wróble ze spodni i kasaka - kładzie to wszystko przed Marianem. Zostawia też koszyk z kilkoma jajkami, warzywami i owocami. Odwraca się bez słowa i wspierając się na krzywym kiju oddala się, pozostawiając w redlinach zdeformowane ślady bosych stóp.
Marian przykryty liśćmi śpi cały dzień w rowie daleko od zabudowań. Oczekuje nocy.
W oddali słychać strzały i niebo huczące od samolotów.
Kierując się gwiazdami ustala kierunek trasy i oddala się pośpiesznie. Kluczy po poboczach dróg, biegnie wzdłuż szyn czepiając się często powolnych wagonów towarowych.
Jakaś ręka łapie go za kark i wciska w wąskie drzwi piwnicy.
- Dąb, Dąb! - wrzeszczy histerycznie.
continua...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz